Hej ! Dziś opiszę hubertus który odbył się 13 listopada w stajni Jagoda.
O godzinie 12:00 kończyliśmy przygotowania koni i zaczęliśmy zaprzęgać konie do bryczki. Alfa i Beta, dwie klaczki, niedłącznie siostry po tych samych rodzicach. Nazywamy je Blądyny, a to dlatego że są siwe [ białe umaszczenie sierści ]. Gotowi poszliśmy na górny parcours i pan Wojtek wygłosił swoją przemowę do gości i jeźdźców. Po przemowie wsiadaliśmy do trzech bryczek, jedna ciągnięta przez Blądyny a dwie pozostałe doczepiono do traktora :D. Było strasznie wesoło, śmialiśmy się, śpiewaliśmy i opowiadaliśmy kawały. Jadąc w terenie zatrzymaliśmy się w leśnej Altanie gdzie była przerwa i spotkaliśmy tam amazonki. Po zjedzeniu pysznego ciasta i kubku gorącej kawy, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście konie jechały inną drogą a bryczki też inną. Niestety jedna z amazonek odniosła niegroźnej kontuzji ręki, ponieważ Balbinka [ klacz, rasy fiord ] poślizgnęła się i objechały jej nogi przez co ona również doznała kontuzji. Amazonki zmieniły się a Balbinka lekko kulejąc doszła spokojnie do stajni. Gdy byliśmy już pod stajnią, pojechaliśmy na pastwisko, a blądyny zostawiliśmy. I zaczęło się gonienie lisa. Konik który był lisem, Talar [ fiord ] Dawał z siebie wszystko, ale niestety lisek został złapany. Zwycieżył Adam na kasztanowatej klaczy [ imienia nie pamiętam ]. A gdy otrzymał nagrodę przejechali rundkę honorową wokół pastwiska. Po rundce, szukanie lisa, ale na piechotę. W tym momencie, ktoś krzyknął: Blondyny !. Odwróciłam się i widzę że Alfa i Beti zkręcają i jadą w moją stronę. A że byłam na bryczce z traktora i trzymałam aparat złapałam za lejce ale nie umiałam ich utrzymać. Dałam aparat jakiemuś panu i rzuciłam się w pościg z kilkoma innymi dziećmi za Blondynami. brakowało mi niewiele żeby wskoczyć na wóz i je zatrzymać. A brama była otwarta i Beti chciała uciec to ona leciała w stronę bramy, a Alfa do stajni. Alfa udeżyła w impetem w bramę [ nie tą główną ], a Betą pożądnie szarpło. Dobiegłam do nich,a po Mnie Monka [ Monika, nasza stajenna i instruktorka ], Monika podeszła do Alfy, zaczęła ją uspokajać i odpątywać z lejców i szorów. Ja z Panem Wojtkiem wzieliśmy Beti i zdjęliśmy jej szory. Wzięłam ją zprowadziłam do stajni, a w boksie zdjęłam jej ogłowie. Beti była na szczęście cała, nic nie złamała, miała tylko kilka zadraśnieć, a Alfie też się nic nie stało, tylko skórę na pysku miała lekko rozciętą. Opatrzyliśmy ją, a naszczęście wszystko dobrze się skończyło :]. Nie wiem kto znalazł lisa. Wszyscy dostali Flo, a potem zabawa do nocy. Tańce i śpiewy, przepyszna kiełbasa z ogniska. Było naprawdę super ;]]. Bardzo mi się podobało =]]. Fotki dodam w następnej notce :)
Masz extra bloga, pisz dalej, a zajrzysz na mojego.:) Będzie mi miło;)
OdpowiedzUsuńHm .. bardzo lubię twojego bloga .!
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mojego ;D